Przez pewien czas zastanawiałam się nad różnicą pomiędzy cantuccini a biscotti, które kilka lat temu pokazywałam na Bayaderce. Po tym jak przeczytałam w różnych źródłach, różnicy jako takiej nie ma. Bo i biscotti, i cantuccini to po włosku ciastka. Biscotti z łaciny tłumaczy się jako dwukrotnie pieczone. I tak we Włoszech wszystkie ciasteczka będą nazywane biscotti. W Toskanii zaś na ciastka częściej mówi się cantuccini co z łaciny oznacza mniejszy brzeg lub koniec. Włosi oprócz kawy lubią delektować się tymi chrupiącymi ciasteczkami przy kieliszku dobrego czerwonego wina. Zachęcam do wypróbowania przepisu, który znalazłam na włoskim blogu The Miss Tools.
Cantuccini
przepis zmodyfikowany pochodzi z bloga The Miss Tools
składniki na około 35 ciasteczek:
300-320 g mąki pszennej luksusowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki masła
130 g orzechów włoskich
40 g posiekanych groszków czekoladowych (albo posiekanej czekolady)
3 małe jajka
130 g cukru
1 łyżeczka pasty waniliowej
kilka kropel aromatu migdałowego
Przygotowanie:
1. Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia. Odstawiamy.
2. Jajka wbijamy do misy miksera. Ubijamy aż powstanie piana, dodajemy powoli cukier i masło i ucieramy przez 2-3 minuty.
3. Mąkę łączymy z niewielką szczyptą soli, następnie dodajemy masę jajeczną. Łączymy za pomocą łyżki albo, jeżeli tak jest nam wygodniej, ręką. Na końcu wsypujemy i łaczymy dokładnie z masą orzechy, aromat, pastę waniliową i czekoladę. Wyrabiamy dokładne, spójne ciasto. Dzielimy je na cztery równe części.
4. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Z każdej części ciasta formujemy wałek o szerokości około 3 cm. Wykładamy uformowane, lekko spłaszczone wałki do formy do pieczenia.
Pieczemy pierwszy raz około 25 minut. Następnie ostrożnie wyjmujemy formę i ostrym nożem tniemy każdy wałek na małe podłużne kawałki. Wykładamy ciasteczka na blachę. Pieczemy 10-12 minut w 180 stopniach Celsjusza. Wyjmujemy, studzimy. Ciasteczka przechowujemy w szczelnie zamkniętym pojemniku.
Nazwę biscotti znałam, cantuccini nie, ot taka dla mnie rożnica :D
OdpowiedzUsuńMmm, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńGdzieś czytałam, że cantucci są bardziej tradycyjne, zawsze z migdałami, a biscotii to różne wariacje na temat :) Ale ile w tym prawdy - nie wiem. Trzeba by jakiegoś Włocha zapytać :)
Koniecznie muszę je zrobić :33
OdpowiedzUsuńMmmm coś pysznego! Muszę koniecznie sama je wypróbować:)
OdpowiedzUsuńMniam, pychota!
OdpowiedzUsuń